Wspomnienia Jana Biercia ( 1917 - 2006)

Jan Bierć urodził się w Jaświłach w rodzinie chłopskiej, tam też spędził dzieciństwo i młodość. Miał trójkę rodzeństwa. W latach 1925 - 1932 uczęszczał do szkoły podstawowej w rodzinnej miejscowości 20 marca 1939 r. otrzymał powołanie do wojska do Grodna. Mieści się tam 76 pułk Strzelców Lidzkich im. Ludwika Narbutta. Jan Bierć do czerwca 1939 r. należy 5 kompanii. Przeznaczona jest ona na szkołę podoficerską. Później trafia do szkoły łączności i dzięki podpowiedzi nadterminowego kaprala Henryka Kozakiewicza trafia do plutonu radiowego. Tam zapoznaje się z alfabetem Morse,a, pracując na maszynach typu NZT.

Po ogłoszeniu mobilizacji batalion Jana Biercia wyrusza z Grodna na zachód. Jadąc koleją 27 sierpnia 1939 r. mijają Białystok, następnie Warszawę zatrzymując się w Skierniewicach. Następnie już piechotą przemieścili się przez Tomaszów do Szarówki.

1 lub 2 września 1939 r. 2 batalion dołączył do Armii Prusy. Miała ona za zadanie uderzyć we flankę gdyby Niemcy przełamali opór i szli na Warszawę. Armia dopiero tworzyła się. Wraz z 2 batalionem dochodził jeszcze 77 pułk z Lidy i 3 PAC Wileński. Batalion z Grodna zatrzymał się w laskach niedaleko Sulejowa na terenie Nadleśnictwa Taraski. Tak okopani pozostają tam do 3 września 1939 r. Tego dnia lotnictwo niemieckie bombarduje Sulejów. Jednak straty wojskowe były niewielkie. Gorzej było gdy doszło bezpośredniego pojedynku z piechota niemiecką. Tu straty polskiego wojska były już znaczne.

Z 4 na 5 września 1939 r. oddziały polskie przeprawiły się przez Pilicę kierując w kierunku Wisły. 11 września gdy oddział Jana Biercza miał się przeprawiać przez Wisłę zostaje okrążony przez wojska niemieckie i wzięty do niewoli.

Po dostaniu się do niewoli jeńcy zostali ustawieni w trójki i zaprowadzono ich do miejscowości Ryczywół, gdzie spędzili pierwszą noc. Drugi nocleg był w Kozienicach. Spano w kościele i na cmentarzu. Tam też jeńcy zjedli pierwszy gorący posiłek - zupę na koninie. Następny przystanek to odległy o 33 kilometry Radom. Tam nocleg był zorganizowany w opuszczonych koszarach. Jeńcy otrzymali po kromce chleba. Z Radomia już na samochodach jeńcy zostali przewiezieni do Kielc. Tam także nocleg był w koszarach po artylerii lekkiej. Następnie jeńców pogrupowano i zaprowadzono na dworzec kolejowy, gdzie zostali załadowani do 20 wagonów towarowych. W każdym wagonie było ok. 40 ludzi. Jan Bierć zajął miejsce przy oknie. W pewnym momencie zobaczył chłopca, którego poprosił o kupienie chleba. Dał mu na ten zakup 5 złotych. W niedługim czasie chłopiec wrócił i przyniósł okazały bochenek chleba. Podzielony następnie przez Biercia wśród towarzyszy niedoli.

Pierwszy postój transportu miał miejsce w Opolu. Tam spędzono 2 dni, a karmiono więźniów kaszą. Przed dalszą drogą, która miała trwać dwie doby jeńcy zostali zaopatrzeni w kilogramowy chleb i pudełko topionego sera.

18 września 1939 r. pociąg zatrzymał się w Keisensteinbruch w Austrii i skierowano więźniów do letniego obozu wojskowego. Tam Jan Bierć otrzymał numer obozowy 2315 i został umieszczony w stalagu 17 a. W obozie zaprzyjaźnił się z rezerwistą z Nowowilejki - Władysławem Mickiewiczem. Po pewnym czasie 250 osobową grupę więźniów przetransportowano do kolejnego obozu w Celamze. Tam podobnie jak w poprzednim miejscu jeńcy wykorzystywani byli do prac porządkowych. Następnie polskich jeńców przeniesiono do obozu usytuowanego między Kapron, a Celamze. Obóz ten podzielony był na dwie części. Po jednej stronie w drewnianych barakach mieszkali więźniowie, a po drugiej pilnujący ich fachmani. Tam jeńcy pracowali przy odśnieżaniu doliny i wycinaniu darniny, przygotowując miejsce pod wykopy pod tory kolejowe. Z czasem Bierć awansował na "nadwornego stolarza". Pozytywne było to, że praca była w obiekcie zamkniętym i nie marzło się.

Na wiosnę obóz przeniesiono do Kapron. Oprócz Polaków przebywali tam Czesi, Austriacy i Włosi. Miała tam powstać największa hydroelektrownia w Europie i jeńcy wykonywali tam prace związane z tym przedsięwzięciem. W pierwszej połowie maja więźniów przetransportowano do Wiednia, a stamtąd dalej na wschód. Kolejną praca do jakiej został przydzielony była praca na gospodarstwie. Pracował razem z kilkoma Polakami we wsi położonej miedzy Koln, a Achen-Bessenich. Gospodarstwo specjalizowało się w produkcji mleka i buraków cukrowych. Gospodarze oraz ludność wsi odnosiła się do jeńców z sympatią i życzliwością. Po zakończeniu żniw w 1940 r. przeniesiono więźniów do obozu w Durren w pobliżu miasta Otton. Tam także pracowano w gospodarstwie. Pod koniec września kolejne przenosiny tym razem do Dortmundu. Był tam dość duży obóz, gdzie oprócz 1000 Polaków przebywało 4000 jeńców francuskich z wojska kolonialnych oraz Anglicy. Tu z kolei więźniowie pracowali w zakładach przemysłowych. Warunki socjalne oraz wyżywienie były tam bardzo marne. Na szczęście ludność niemiecka pracująca w zakładach pomagała jeńcom.

Po ponad dwóch miesiącach pobytu w Dortmundzie jeńców przetransportowano do Weiden na pograniczu niemiecko - czeskim. Tam więźniowie pracowali przy regulacji rzeki. Następny punkt wędrówki to obóz w Ertzbergu. Tam z kolei pracowano w kopalni rudy lub w fabryce porcelany. Był to ostatni i zarazem najdłuższy pobyt Jana Biercia w czasie wojennej zawieruchy w jednym miejscu. Tam też w kwietniu 1945 r. doczekał wyzwolenia. Spośród wyzwolonych jeńców utworzono dwie grupy. Jedna miała zostać na zachodzie, a druga wrócić do Polski. Jan Bierć wybrał tę drugą. Podróż koleją do ojczyzny trwała ponad dwa tygodnie. Najpierw przez czeską Pragę dojechał na Śląsk do Kędzierzyna Koźla, a następnie przez Warszawę do Białegostoku. W Białymstoku z kilkoma kolegami wynajęli samochód, który miał ich zawieźć do domu. Niestety przed Mońkami auto uległo awarii i dalszą część drogi trzeba było przejść pieszo. Po drodze Bierć zaszedł do ciotki do Krzeczkowa spytać się, czy ma w ogóle, do kogo wracać. Na szczęście okazało się, że rodzina przeżyła wojnę i czeka na swego Janka z utęsknieniem. Samo powitanie to wielka radość i łzy szczęścia.

Zebrał Arkadiusz Studniarek

2006 © e-monki.pl & A. Studniarek