RATUSZ W GONIĄDZU,
"Kłosy" 1875, t. XX, nr 502;
tekst opublikowano jako osobny artykuł na s. 92-93,
z podpisem: "Zygmunt Gloger".
W tym samym numerze "Kłosow" na s. 88 dołączono ilustrację do artykułu
pt. Starożytny Ratusz w Goniądzu

Każde miasto posiadło swój ratusz, czyli (jak wyraża się Boter za Zygmuntem III) "dom pospolity", to jest społeczny, przeznaczony na sądy i rady. Ratusz jest wyrazem spolszczonym z niemieckiego Rathhaus, ale przyjętym w kilku słowiańskich narzeczach. W starej polszczyźnie nazywał się wietnicą lub wiecnicą od wieców, czyli sądów, narad, zgromadzeń; ale nazwa ta, ze szkodą dla czystości języka, zatarła się w XVI-tym wieku.

Ratusz stawiano w pośrodku głównego rynku i miasta. Obejmował on dużą sień lub podcienia dla publiczności, izbę radziecką, archiwum miejskie, skarbiec lub arsenał, kozę zwykle na wieży (od której kara podobna wzięła swoję nazwę). Nad kozą znajdował się "zegar ratuszowy" dla społecznej wygody. Na dole bywały nieraz kramy, bo ratusz należał do mieszczaństwa, które cały handel w swoich rękach dzierżyło.

W ratuszu zasiadał w średnich wiekach wójt, advocatus (później burmistrz), rajcowie i ławnicy. Tu odbywano sądy, przywoływano świadków do zeznań i przysiąg, brano na tortury, wydawano wyroki. Tu radzono nad sprawami miasta i pomyślnością mieszkańców. Znaczniejsze magistraty miały do pomocy syndyków, szafarzy (zwanych później administratorami, którzy dobrami miejskimi zarządzali), kasjerów, kwatermistrzów, notariuszów, ekzaktorów pogłównego, strażników, prokuratorów (którzy rachunki przeglądali), budowniczych, panów wodnych (dozorców studzien) i hutmanów, dowodzących miejskimi pachołkami, czyli zbrojną policją. Oddzielny dozorca pilnował stróżów nocnych, uzbrojonych w halabardy.

W ratuszu były złożone miary i wagi królewskie, czyli urzędowe. W niektórych miastach leżała pod ratuszem taka miara, zwana faską królewską lub kłodą, bo z jednej sztuki drzewa, to jest z kłody zrobiona. Jeżeli kto na fałszywą miarę co sprzedawał, to winowajcę, gwoli publicznego zawstydzenia, przymykano kuną żelazną za szyję, rękę lub nogę do miary sprawiedliwej. O ratuszach były staropolskie przysłowia: "Nie wołaj, boć wezmą gębę na ratusz"; "Z ratusza już nie zwyczaj na radę" (już klamka zapadła); "Do kościoła kiedy chcesz, a na ratusz musisz". "Świadek ratuszowy" należał do wyrazów obelżywych. "Miasta nasze, pisze Jędrzej Moraczewski, były wielkimi spółkami, albo towarzystwami, które wprawdzie uznawały rząd krajowy i króla, ale miały swoje siłę zbrojną, swoje prawodawstwo, swoje sądy i wszystkie instytucie obywatelskie". Miasta królewskie na pieczęciach swoich używały nieraz tytułu wolnych.

Oczywiście ratusz miał wtedy największą w mieście powagę i znaczenie parlamentu. Ale wszystko zmieniło swoją postać, gdy mieszczaństwo polskie w ciągu ostatnich lat dwustu, oddawszy łokieć i kwartę w ręce ludności izraelskiej, samo zubożało i podupadło.

Do naszego stulecia dotrwały jeszcze w Warszawie dwa dawne ratusze, jeden w rynku Starego Miasta, drugi w Grzybowie. Ratusze w Poznaniu i Toruniu należą do najosobliwszych tego rodzaju pamiątek przeszłości. Z krakowskiego, zburzonego wskutek prywatnych nieporozumień patrycjuszów, pozostała tylko piękna wieża; za to na Kaźmierzu dotrwał jeden z najstarszych ratuszów. Do dawnych należy także ratusz w Mereczu nad Niemnem, otoczony ongi kramnicami, dziś przerobiony na cerkiew prawosławnego obrządku. W Białymstoku Pan Krakowski (Jan Klemens Branicki), gorliwy protektor izraelskiego handlu swoich miasteczek, wzniósł [w] roku 1761 ratusz z wieżą, a raczej bazar, tak zbudowany w cztery skrzydła i podwórza, że choć gmach niewielki, mieści jednak w sobie około 70 sklepów. Piękny ratusz kowieński z gustowną wieżą łudzi swym podobieństwem do kościoła. Za naszych czasów wzniesiony ratusz lwowski uderza swym obszarem, wysokością wieży i stylem koszarowym. Teraźniejsza wietnica w Krakowie pomieszczoną została w niezwykłej u nas struktury dawniejszym pałacu Wielopolskich. Nowy ratusz warszawski byłby bardzo odpowiednim dla wielkiego miasta, gdyby nie kulał na jedno skrzydło.

Do ciekawych a rzadkich drewnianych ratuszów należy parowiekowy staruszek, o wysokim jak na kościele dachu, znajdujący się w obszernym czworobocznym rynku rolniczego dziś miasteczka Goniądza, leżącego nad Biebrzą, dawniej w ziemi bielskiej województwa podlaskiego, a dziś w powiecie białostockim guberni grodzieńskiej. Goniądz był, jak wiadomo, w XVI wieku kolebką Piotra [z] Goniądza, najzdolniejszego polskiego arianina, a kto wie, czy goniądzka wietnica nie miewała go w swoich ścianach. Podcienia jej na dole i górze (podobnie jak w ratuszu poznańskim) były użyteczne w budowli, koło której nieraz w czasie deszczu i upału zgromadzali się mieszczanie. Z dolnego podcienia prowadziły wschody na górę. Drzwi głównego wejścia we wszystkich szczegółach swej budowy uderzają podobieństwem do tych, jakie w chatach górali tatrzańskich napotykamy. Z drugiej strony ratusza jest inne wejście z gankiem na słupach, a po rogach w rodzaju przybudówek są dwie kramnice. Drzwi do tych kramów mają sposobem dawnym rodzaj stołów targowych na połowie.

Wewnątrz budowli pokazują dotąd kozę, ale zgrzybiała wietnica goniądzka już od dość dawna nie mieści w sobie magistratu i tylko w części jest zamieszkała, a zapewne niebawem rozebraną zostanie z powodu mającej się wkrótce budować twierdzy w Goniądzu.

Mieszkając o sześć mil od powyższego miasteczka, zrobiłem do niego wycieczkę w jesieni roku 1874 celem odszkicowania ginącego zabytku i odwiedzin zarazem ks. Małyszewicza, sędziego proboszcza i kanonika, a uczonego znawcę języków starożytnych i hebrajszczyzny.


2006 © e-monki.pl & A. Studniarek