Wywiad z Tomahawk

Wywiad pochodzi z zina "PASAŻER" nr 10. z 1996 roku

Tomahawk czyli Indianie z Moniek

Na początek opowiedzcie proszę o waszych wcześniejszych zespołach. Było ich chyba niemało?

-O kurcze, dobrze, że pasażer to duży fanzin, bo w innym zinie odpowiedź na to pytanie nie zmieściła by się. A więc tak. Na początku była PIERWSZA LINIA FRONTU. To był krótki paromiesięczny okres roku 1988. Ja grałem w tym zespole na basie, a brat obecnego perkusisty TOMAHAWK - Romka, grał na perkusji. Romek już jako młody punk bywał wtedy na naszych próbach, które najczęściej zaczynały się i kończyły opróżnianiem jaboli. Ja nie piłem, bo już wtedy słyszałem o SE (poważnie), ale i tak wesoło wspominam czasy PLF. Następnego roku dwaj ze składu PLF (czyli ja i perkusista kołtun) znaleźliśmy się w składzie CRIMINAL CHAOS (hc/punk), który jako REINKARNACJA przetrwał chyba aż do 1992 roku. Kołtuna jednak szybko za perkusją zastąpił Romek (obecny tomahawkowiec), a ja opuszczam CRIMINAL CHAOS na rzecz deathmetalowej MACABRY (to był rok 1989) założonej przez mojego brata, rok później gram już w WS 999, który grał sobie 4 lata i wydał parę demówek (jeszcze dziś można jedną z nich nabyć w Arlekin Tapes), oraz nieco koncertował. Graliśmy sobie mieszankę punk/rock n rolla i hard rocka, a w międzyczasie udzielałem się jeszcze jako basista w trashowym INSANE, odjazdowym R8, gościnnie zdarzało mi się występować na koncertach z innymi kapelami (Nieżas - blues/rock), Terror zone - trash/core). Dla niektórych może być to szokiem, że koleś grywa w tak różnych zespołach, ale nie dla mnie. Dla mnie muzyka to muzyka i albo mi się podoba i ją gram, albo słucham lub nie.

Pod koniec działalności WS 999 za perkusją zasiadł Romek, lecz WS-y niedługo potem rozpadły się i myślę, że dobrze się stało, bo granie w tym zespole stawało się już uciążliwe. Ciągłe te same kawałki, ciągłe zmiany składu i granie jednego koncertu na rok. Dlatego z Romkiem i Cinelem (młody człowiek, który doszedł do nas po rozpadzie WS, jako gitarzysta) ruszamy ostro z kopyta, gdyż już mieliśmy dość siedzenia na dupach. W międzyczasie Romek udzielał się jeszcze w dość oryginalnym bandzie ZESPÓŁ BEZ NAZWY, grającym muzykę ciężka do określenia, a Cinel po dziś dzień gra w hate-corowym BIO-TECH. Ufff... Wystarczy chyba już tych nazw. Czy ktoś się w tym wszystkim połapał. (ja nie, w ogóle jakim cudem tyle orkiestr w malutkim 10-tyś. miasteczku!!!? - dop. red.)

Opowiedzcie historię TOMAHAWK. Pytam o nią, bo nie jesteście bardzo znanym zespołem

-Zacząłem już ją trochę opowiadać we wcześniejszych odpowiedziach. Był to rok 1994, wrzesień. Zaczęła się nauka, niektórzy członkowie WS-ów wyjechali z miasta w celu pobierania nauk i tylko ja z Romkiem zostaliśmy w domu. Coś trzeba było robić. Od dawna chodził mi pogłowie pomysł stworzenia kapeli, która łączyła by moje fascynacje. Czyli muzyka (głównie hc/punk) i Indianie. Teraz nadszedł czas aby się to ziściło. szybko znajdujemy odpowiadającego nam gitarzystę Cinela i ruszamy w składzie: Cinel - gitara, Romek - perkusja, Żaba - bas/wokal. Pierwszy gig gramy w lutym 95 na "Zgrzytach" w Białymstoku, a później jest ich więcej. W marcu nagrywamy demo "500 lat", które wydała Qrva Sistemma. Zimą 95/96 wypróbowujemy na próbach klawiszowca, który miał z nami wejść do studia w czasie nagrywania drugiego demo i poszukujemy gitarzysty. Na drugą gitarę zjawił się w naszych szeregach Radek - dawny basman i gitarzysta takich bandów jak UNDERTAKER, OD NOVA, ZESPÓŁ BEZ NAZWY, lecz niedługo potem zastępuje go Gośka - dziewczyna Cinela, która została już u nas na stałe. Później gramy parę gigów na przełomie sierpnia i wrzenia nagrywamy drugie demo w sanockim studio. I ty historia się urywa.

Pozostajecie nieco na uboczu głównych nurtów sceny niezależnej i jej rozlicznych koterii. Czy to świadoma postawa (dlaczego?), czy może nigdzie was nie chcą.

-My po prostu robimy swoje. Nigdzie nie pchamy się na siłę. Jeśli ktoś nas zaprosi na gig to fajnie, jeśli nie, to nie. Jego strata (he, he). Może też powodem tego, że jesteśmy na uboczu jest to, że jesteśmy trochę inni niż reszta kapel. Nie krzyczymy wokół - "Nie pij Coca Coli" i "Jebaj McDonalda". My wiemy jak mamy żyć i to co gramy odzwierciedla nasza duszę. nie wszystkim się to podoba. Dziś ostry radykalizm jest w modzie. Więc jesteśmy na uboczu.

Mieszkacie blisko Białegostoku, silnego ośrodka crust. Jak kształtują się wasze kontakty? Jakie macie w ogóle zdanie na temat muzyki i postawy crust?

-Nasze kontakty z ludźmi białostockiej sceny crust są znikome. Stale utrzymuję jedynie kontakt z Soją, młodym człowiekiem robiącym dużo rzeczy. Być może narażę się ludziom z Białego i prze najbliższej okazji oklepią mi ryja, ale są oni zbyt ortodoksyjni jak na mój gust. Pamiętacie kolumnę Krzyżyka w 1 nr "Crusta"? Nie wydaje mi się, aby reszta białostoczanów różniła się zbytnio od niego poglądami. A mnie to nie pociąga. Kiedyś (lata 80-te) punx z Białego i Moniek to była jedna załoga, teraz ci z Białegostoku wydają się być lepsi (tak to odbieramy). My tu w Mońkach mamy swoje własne oblicze. Jesteśmy w większości sobą a nie wojskiem (tak odbieram wielu białostockich crustowców). Nie wiem, być może się mylę, gdyż zniechęcony pewnymi wydarzeniami, niewielu współcześnie działających crustów z Białego poznałem i mogą wśród nich być goście naprawdę OK., ale jednak ortodoksyjny klimat Białegostoku nam nie odpowiada. Bywając czasem w różnych miejscach Polski, ów klimat odczuwam jedynie w Białym. Więc coś w tym być musi. Zaś co do samego zjawiska crust, jest ono dla mnie bardzo dziwne. Bo czy nie dziwne to, że goście odkryli DISCHARGE o 10 lat za późno? Zresztą, nie bardzo to wszystko rozumiem. Punk dla mnie to właśnie myślenie, własna postawa i zdanie na wiele tematów. Nie wydaje mi się aby crustowcy posiadali te cechy. Dla mnie to wojsko - taki sam wygląd, takie same poglądy. Aby nie było nieporozumień. Nie jesteśmy wrogami crusta, uważamy że każda postawa i każdy człowiek ma tutaj swoje miejsce. Krytykuję jednak często crusta , za to, że 80% crustowców jest nimi, bo akurat nadszedł taki czas, krytykuję ich za to, że nie jestem pewien, że robią to co robią bo nie wypada tego nie robić czy słuchać (w końcu to wszystko jest takie pozytywne). I jeszcze krytykuje ich za to że mówią mi (i nie tylko mi) jak naprawdę powinien wyglądać punk, co robić, co mówić, jak myśleć, kogo nienawidzić, kogo chwalić, jakich kapel słuchać, jakich nie. To mi (człowiekowi, który ma własny mózg i z punkiem żyje za pan brat jeszcze gdy połowy obecnej populacji nie było na świecie) (to święta prawda, Żaba jest naprawdę toki stary - dop. red. hi, hi) nie odpowiada. No i już zupełnie na koniec oświadczam, że mamy wielu przyjaciół związanych z crustem, wielu z nich robi dobre rzeczy, wielu też nie wie po co robi to co robi. Nikogo za to nie potępiam, każdy ma prawo żyć własnym życiem, a to co przeczytaliście powyżej to tylko moje zdanie na temat całego zjawiska CRUST nazywanego, z którym możecie się nie zgadzać. HOWGH!

Przed wami polskiej w muzyce wątki indiańskie (północnoamerykańskie) wykorzystywała chyba tylko ARMIA. Skąd takie fascynacje? Czy nie boicie się zarzutu strojenia w cudze piórka, gdy wychodzicie na scenę w indiańskich strojach?

-Tak, zawsze za to szanowałem ARMIĘ. Jednak to nie oni zainspirowali nas do założenia tego typu kapeli. Zrodziło się to w mojej głowie jeszcze połowie lat 80-tych (przed pierwszym LP Armii), gdy jako młody punek bardzo chciałem grać w kapeli, przy okazji namiętnie czytałem książki May, Curwooda, Sat-Okha, ciągle jeszcze zbierałem wiedzę, uczyłem się. May i Curwood poszli w kąt (ale Sat pozostał, to dobry pisarz, a w dodatku zawsze chciałem poznać Indianina, który mieszka w Polsce, co w końcu mi się udało) gdyż z czasem, gdy zetknąłem się z prawdziwym indianizmem, uznałem iż książki te, jako książki przygodowe są dobre, ale jako te, z których można się czegoś dowiedzieć nie przedstawiają żadnych wartości. Wiedza moja rosła, z czasem tym tematem zainteresowałem Romka, a sam zająłem się bardziej współczesnymi problemami Indian. Wtedy dostrzegłem w jakim "luxusie" żyją ci ludzie. Dostrzegłem ich walkę o przetrwanie we współczesnym świecie. Dowiedziałem się, że na całym świecie są ludzie, którzy starają się im pomagać, zostałem więc jednym z nich. Nic innego oprócz gadania (i to wątpliwego) nie potrafiłbym robić, aby dotrzeć do większej liczby osób, więc gram i śpiewam. Nie boimy się tego, że ktoś nas może posądzić o strojenie się w cudze piórka. Uważamy, że to co robimy jest potrzebne dla zachowania kultury i duchowego wsparcia (przynajmniej to) dla Indian, którzy nie mogą godnie żyć na własnej ziemi. Poza tym, mimo że my - indianiści jesteśmy biali, mamy czerwone serca.

Opowiedz szerzej o polskim ruchu indianistycznym. Czy działacie w nim wszyscy, czy tylko Żaba? Na czym to działanie polega? Czy są w Polsce inne zespoły indianistyczne?

-Dużo będzie się można o tym dowiedzieć z wkładki naszej kasety (o ile ktoś będzie chciał w końcu ją wydać). Nazwa Polski Ruch Przyjaciół Indian pojawiła się w 1979 roku, ale pierwszy zlot ludzi zafascynowanych Indianami odbył się w naszym kraju w 1976 roku. Ruch skupia ludzi różnych maści, wyznań, w różnym wieku i z różną pozycją społeczną. Tutaj wszyscy są równi (oczywiście bywają się wyjątki starające się wywyższać, ale oni mnie nie interesują) i starają się wcielać wartości indiańskiej kultury w codzienne życie. Ruch skupia też ludzi, którzy propagują folklor, duchowość, obronę praw, nawet tych, którzy zbierają jedynie wiedze poprzez czytanie książek. Nikt tu niczego nie musi robić. Każdy robi swoje. Wydawane są pisemka, kasety z muzyką indiańską, wielu ludzi wytwarza wspaniałe elementy strojów, mamy swój informator i coś co w "scenie" nazywało by się "distrem". Organizowane są wystawy, zloty i mniejsze spotkania. Dzieje się tutaj naprawdę wiele. Wcale nie mniej niż na "scenie".

W naszym zespole dwie osoby udzielają się w ruchu - Romek zajmujący się folklorem (to w strojach jego produkcji często występujemy na koncertach) i ja - kładący większy nacisk na współczesność. Na czy jeszcze polega ta działalność? Należę np. do polskiej grupy zajmującej się obrona praw Indian - "Incomindios", współpracuję z belgijskim oddziałem "K.O.L.A" (też ogólnokrajową organizacją zajmującą się współczesnością", oraz mam częsty kontakt z gdańskim oddziałem "Amnesty International". Wszystkie te organizacje podsyłają mi przeróżne petycje, które zapełniam podpisami różnych ludzi (przy okazji dzięki tym, którzy pomagają mi to robić) oraz ślą sporo różnych wieści z ziemi Inndian. Piszę listy protestacyjne, bywam w szkołach, gdzie dzieciakom opowiadam nie tylko historii, ale też współczesności Indian. W planach mamy też wydanie pisemka opisującego różne zdarzenia z ziemi Indian, zorganizowanie wystawy kultury indiańskiej. Pisuję trochę o tym temacie do różnych zinów (szkoda, że tak niewiele z tego się pojawia w druku) i robimy inne rzeczy.

Jesteśmy chyba jedynym zespołem w tym kraju, który czadzi i śpiewa o Indianach. Wiem, że w Kaliszu jest crust kapela, która ma parę textów w tym klimacie i które śpiewa chłopak, którego babka była Indianką. Niestety nie pamiętam ich nazwy. Chętnie zagralibyśmy z nimi jakiś gig (o widzicie jacy z nas wrogowie crusta?). Poza tym pojedyncze osoby z różnych kapel są zafascynowane Indianami, np. Budzyński z Armii, Kaprys z Rebelianta, Falon z Psów Wojny, Banach z Heya, śpiewała o tym kiedyś Xenna, śpiewa też moniecki Taedium Vitae. Jest jeszcze kilka osób, które kochaja Indian. Jest też w naszym kraju kilka kapel prezentujących folklor Ameryki Płn. np. Rainbow Moon, Washita, Butterfly Singers (obie zmieniły ostatnio nazwy), Tancerze Stowarzyszenia Żółwi, być może jeszcze jakaś grupa, której nie znam.

Jakie uniwersalne wartości posiada w sobie kultura Indian, czym może ona wzbogacić współczesnych Polaków, takich jak na przykład Wy?

-Na pewno jest to miłość do każdego stworzenia, do każdego człowieka i rośliny. Na pewno jest o równości, miłości do matki Ziemi. wspólnota oraz bogata duchowość. Gdybyśmy nauczyli się tego o Indian, świat był by o wiele lepszy.

Sądząc po tekstach, nie jesteście radykalni politycznie, z jakim światopoglądem się utożsamiacie? Jakie wartości uznajecie na najbliższe sobie i najważniejsze?

-Być może nie jesteśmy radykalni, ale w pewien sposób politycznie zaangażowani, gdyż na swój sposób upominamy się o prawa Indian. Także w naszych tekstach przejawia się czasami polityka ("I tylko jedno wiem"). A nasz światopogląd? Hm... każdy z nas ma swój. Mój jest mieszanką tego, co wyniosłem z domu i tego, czego nauczyłem się od Indian. najważniejsza jest dla mnie miłość, oraz staranie się o to, by zrozumieć drugiego człowieka. Kocham naturalne piękno, wszystko to, co dał nam stwórca. Gdybym tak miał tylko możliwość zamieszkania głęboko w lesie, bez kontaktu z cywilizowanym światem, polityką. Chciałbym aby kiedyś się to spełniło.

Wasza pierwsza kaseta przeszła nieco bez echa. Dlaczego, przecież była całkiem fajna. Kiedy druga kaseta, kto ją wyda, materiał jest bardzo fajny?

-Może to i dobrze, że "500 lat" przeszło bez echa, bo nie był to materiał naszych marzeń. Po prostu pojawiła się możliwość darmowego nagrania (kiepskiego to kiepskiego, ale zawsze to coś) i fajnego wydania, więc to uczyniliśmy. To była słaba kasetka, lepiej żeby nit się już z nią nie zapoznawał. Materiał, który nagraliśmy na przełomie sierpnia i września w studio jest o niebo ciekawszy i lepiej nagrany. Kto go wyda, tego jeszcze nie wiemy, ciągle szukamy chętnego wydawcy. Wcześniej parę kawałków z 50-cio minutowego materiału znajdzie się na składance Enigmatic Tapes i może gdzieś jeszcze. Zobaczymy. Są plany wydania tego na CD wspólnie a ALCHEMIK SENDIVIUS, ale to na razie plany. Mamy nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

Żaba, opowiedz o swoim zinie, kiedy kolejny numer? Czy regionalny "Provincjal Underground" jest zamierzony, czy po prostu tak się złożyło?

-"Provincjal Underground" wychodzi od 1991. Różnie z nim bywało i pod różnym dowodzeniem był robiony. Jest to zin inny niż wszystkie, trochę z jajem, trochę na poważnie, trochę muzycznie, trochę nie, od jakiegoś czasu trochę indianistyczny. Ostatni, 10 numer "P.U" pojawił się w grudniu 95 i na razie cisza. Zbierałem materiały do nr 11, ale zabrakło mi czasu na ich przepisywanie i złożenie całości do kupy. Część z tych materiałów pojawi się w nowo powstającym zinie z Moniek (nazwy tego zina jeszcze nie znam), a reszta ukaże się w trójce "Fshut Słońca" z Jasła. Szkoda by było, gdyby się zmarnowały te wszystkie materiały. Być może, gdy będę miał kiedyś więcej czasu zabiorę się za 11 "P.U.", ale to przyszłość. Jak na razie "P.U." pojawia się co miesiąc jako strona w lokalnej gazecie. Myślę, że od któregoś momentu "P.U." przestał być "regionalny" i stał się normalnym zinem. Miso, że jednak nigdy nie rozchodził się w zawrotnych ilościach.

Kilka aktualności z Moniek.

-No więc w roku 96 zorganizowaliśmy tu dwa gigi, gdyż zorganizować u nas koncert to cholerny kłopot. Cyrki są okupowane przez ludzi z FWZ. Gra tu obecnie kilka kapel z których najciekawsze to: Taedium Vitae - crust, Ambaras - ska/punk/reggae, Super Side Of Sound - coś a`la Nirvana połączona z Green Day, Bio-Tech - hate core. Coraz więcej miejscowych punx (i nie tylko) zaczyna interesować się kulturą i współczesnością Indian. efektem czego będzie pisemko "Saukecik". August, wokalista Taedium Vitae tworzy pierwszy numer zina, którego tytułu jeszcze nie znam. Ciekawie zapowiadający się zin "Kołek" jest na razie zawieszony, podobnie jak inne miejscowe woluminy. Na razie panuje tu jednak chwilowy (mam nadzieję) zastój. To już nie te czasy, gdy na każdej ulicy było słychać dźwięki kapel próbujących po piwnicach, garażach i starych domach.. ale nadal klimat jest fajny. Lubię to miasto.

Po koncercie na "Aleksandrii" jeden z moich znajomych określił was jako ścisłą polska czołówkę. A jak ta czołówka wygląda waszym zdaniem.

-Matko!!! Po "Aleksandrii"???!! Toż to był nasz najgorszy występ. Po tym koncercie kapela o mały włos się nie rozleciała. Daliśmy tam taka kichę, że żałowaliśmy, że tam wystąpiliśmy. Mimo to miło jest usłyszeć taka opinię. Podziękuj swemu koledze w naszym imieniu (a może on sam to czyta?) Hmm... Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż słuchamy tak wielu kapel i tak różnych, że nie wiem jakie nazwy tutaj ująć. Być może między innymi znalazły by się tutaj takie nazwy jak: Kremlowskie Kuranty, Pidżama Porno, Military Fly, Albion, Armia, Dezerter, , Echo, Ankh, Rumor ( i wcale nie dlatego, że z Amebą - wokalistką Rumoru łączą nas przyjazne stosunki, lecz ich nowa kaseta jest naprawdę bardzo interesująca). Cinel być może dorzucił by jakiegoś Flapajacka, czy cos w tym stylu, Romek sypnął by jeszcze jakąś nazwę, Gośka też dodała by coś od siebie. Słuchamy różnych kapel i tych "niezależnych" i tych "zależnych". wiele polskich kapel nam się podoba, wiele też nie, ale nie mamy nic przeciwko tym kapelom których nie słuchamy, no może za pewnymi wyjątkami.

W waszej muzyce słyszy się także wpływy innych gatunków. Opowiedzcie o swoich fascynacjach spoza hc/punk.

-O kurcze, kolejne trudne pytanie. Nie robi dla as wielkiej różnicy to, czy kapela której słuchamy wydaje się w Nikt Nic Nie Wie, czy w Virgin Records. Ważne jest to, czy to co robi nie jest sztuczne. Jest wiele kapel spoza sceny, których słuchamy. Na naszym najnowszym materiale jest np. cover Sisters Of Mercy, niewiele kapel za sceny chciałaby zrobić taki cover, a my tak. Wszyscy w kapeli lubimy Sisters Of Mercy... Kurcze, właściwie łatwiej byłoby mi odowiedziec na pytanie jakich kapel spoza sceny hc/punk nie słuchacie? Odpowiedział bym wtedy: Bayer Full, Boys, Shaza, Zdzisława Sośnicka,, Michael Jackson, Dr Alban i jeszcze paru. A poza tym to wszystko ze sceny i spoza sceny.

Wisława Szymbrska wczoraj dostała Nobla - znacie jaj poezję? A propos, czyjego autorstwa są wasze teksty, co uważacie w nich za najważniejsze? Przesłanie generalne.

-Poezja Wisławy Szymborskiej jakoś nigdy nie zwróciła mojej uwagi i wątpię też aby zwróciła uwage pozostałej trójki Tomahawków. Ja osobiście wolę poezje młodych poetów i uwielbiam poezję Indian, czasem staram się wzorować na niej pisząc texty, które później śpiewam, gdyż to właśnie ja jestem autorem większości z nich.. Czasem sięgam też po któregoś z indiańskich poetów, czasem coś napisze ktoś z naszych indinistycznych przyjaciół, także czasem Cinel próbuje swoich sił w pisaniu. Najwżniejsze jest w tych tekstach samo przesłanie, którym staram się zainteresoać ludzi. Najczęściej traktuje ono o utraconej wolności i wszystkim co posiadali Indianie, mówi o naszej miłości do wszystkiego i innym patrzeniu na otaczający nas świat, czasem też o tym, co nas wkurza, martwi, irytuje (np. problem nietolerancji jaka emanuje od wielu ludzi ortodoksyjnej sceny, mimo że uważają się za tolerancyjnych. Celowo na przykład "Muzyka i Obyczaje" muzycznie odbiega od reszty utworów i przypomina Nirvanę, aby uświadomić ludziom, że np. my "czadersi" nie mamy nic przeciwko tym, którzy grają cos innego i fascynują się czymś innym).

Komu w Polsce mielibyście ochotę nastukać i za co?

-Tym, co chcieli by nastukać nam. Nie jesteśmy agresywni.

Lista pozdrowień na koniec.

-Jako, że lista pozdrowień byłaby zbyt długa, to pozdrawiamy wszystkich razem. A Tobie Marcin dziękuję za zainteresowanie i full ciekawych pytań. Jeśli komuś nie podobało się coś z tego co tu powiedziałem, chętnie popolemizuję. Ludzi chcących nawiązać kontakt z P.R.P.I a także organizatorów gigsów, zinorobów lub kogoś kto zechciałby nam wydać kasetkę na korzystnych dla obu stron warunkach też zachęcałbym do pisania. Żyjcie w zgodzie z BABKĄ ZIEMIA!

aktualności

historia